Górowscy uczniowie wolontariuszami w Domu Pomocy Społecznej
„Bardzo łatwo jest kochać ludzi, którzy są daleko, ale nie zawsze łatwo jest kochać tych, którzy mieszkają tuż obok nas”. Matka Teresa z Kalkuty
Górowscy uczniowie wolontariuszami w Domu Pomocy Społecznej
W czasie ferii zimowych Dawid Hałajda, tegoroczny maturzysta z Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza wraz z Martyną Bieganowską – uczennicą Gimnazjum nr 1 w Górze pracowali jako wolontariusze w Domu Pomocy Społecznej we Wschowie. Z placówką, prowadzoną przez Zgromadzenie Sióstr Elżbietanek, ZSO w Górze współpracuje od wielu lat, m.in. poprzez organizowanie zbiórek żywności, spotkania z pensjonariuszami i występy artystyczne. Cieszy fakt, że młodzi ludzie postanowili spędzić kilka dni z dziećmi i dorosłymi, którym zaoferowali bezinteresowną pomoc i wielkie serce.
Refleksje Dawida z pobytu w placówce:
„Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, byliśmy nieco zestresowani. Bezpośredni kontakt z osobami niepełnosprawnymi był dla nas ogromnym wyzwaniem. Na początku nie wiedzieliśmy w jaki sposób powinniśmy zająć się mieszkańcami domu.
Pierwszą osobą, której mieliśmy jedynie pilnować był mały Maciuś. Może i zadanie do trudnych nie należało, aczkolwiek dla nas nie było proste. Po powrocie starszych dzieci ze szkoły zaczęła się prawdziwa praca. Nie wszyscy chcieli nas poznać… Niektórzy wstydzili się i bali. Staraliśmy się nawiązać z nimi kontakt, ale bezskutecznie. Dopiero, kiedy odprowadzaliśmy ich do osobnych pokojów - dzieci stały się nieco bardziej ufne.
Kolejnego dnia bardzo wcześnie wstaliśmy, zjedliśmy przepyszne śniadanie, przygotowane przez siostry i poszliśmy do dzieci. Wiedzieliśmy już jak powinniśmy rozmawiać, a maluchy bardzo szybko uznały nas za swoich przyjaciół. Przez kilka godzin bawiliśmy się razem. Nieco później kupiliśmy ogromną pizzę i mieliśmy chwilę na odpoczynek. Na laptopie siostry Weroniki obejrzeliśmy bardzo ciekawy film pt. „Nazywam się Khan”. Kolejnego dnia moje serce na dobre już skradły Oliwia z Anastazją. Od tamtego momentu najchętniej bywałem właśnie u nich. Pierwszą z dziewczynek często zabierałem do sali doświadczania świata, a do Anastazji przychodziłem wieczorami, żeby ją nakarmić i popatrzeć jak spokojnie zasypia.
W czwartek wraz z maluchami zabraliśmy się za przygotowanie przepysznej pizzy, którą poczęstowaliśmy wszystkie siostry. Dzieci były naprawdę grzeczne i słuchały tego, co mamy im do powiedzenia. Właśnie wtedy po raz pierwszy poczułem, że nam ufają. Nie chciałem jednak, żeby mówiły do mnie „Pan”, więc kiedy tylko usłyszałem to słowo z ich ust, błyskawicznie je upominałem. Nie chciałem być kolejną osobą, która z nimi pracuje. Chciałem ich bliżej poznać. Chciałem być przyjacielem...
W piątek siostra Weronika zaproponowała nam, żebyśmy pojechali z nią, Anastazją, Klaudyną oraz Kacprem do Leszna na rehabilitację. Było to bardzo ciekawe przeżycie. W miłym towarzystwie spędziliśmy wspaniały poranek. Po południu poszliśmy na obiad, a kiedy zeszliśmy do sali terapii, spotkała nas przecudowna niespodzianka. Dzieci oraz terapeuci przygotowali wzruszające pożegnanie. Najpierw wszyscy zaśpiewali nam utwór pt. „Lubię mówić z Tobą”, po czym zaprosili na poczęstunek, wręczając posypane brokatem serduszka, na których widniały bardzo mądre cytaty. Przyjaciółka w tamtym momencie zalała się łzami. Dzieci zaczęły się do nas przytulać. „Dziękuję, że mieliście dla nas czas i chcieliście tu być” - powiedział jeden z naszych skarbów. Dla takich słów, dla takich ludzi i dla takich dni warto żyć”.
Na pewno tam wrócę!
Dawid Hałajda